Miasteczko na obrzeżach Parku Narodowego Timanfaya przez część osób jest uważane za drugie (po Teguise) najpiękniejsze na wyspie. Spośród innych białych miasteczek wyróżnia je przede wszystkim nadzwyczajna dbałość o porządek – Yaizę kilka razy ogłaszano najczystszym i najbardziej zadbanym miasteczkiem Lanzarote. Warto odwiedzić XVII-wieczny kościół parafialny Nuestra Seńora de Los Remedios, w którym zachwyca godny uwagi drewniany ołtarz.
Zdecydowanie największą atrakcją miejscowości jest restauracja La Era w liczącym ponad 300 lat domu, który jako jeden z niewielu ocalał z wulkanicznego kataklizmu w XVIII w. W latach 70. XX stulecia budynek odnowił, rozbudował i zaadoptował na restaurację dobry duch Lanzarote -Cesar Manriąue. La Era to z całą pewnością najbardziej popularna . restauracja na wyspie, dlatego warto wcześniej zarezerwować stolik. Jeśli komuś się nie uda, może zjeść w którymś z trzech pozostałych lokali: El Campo, El Volcan czy La Casona de Yaiza w stylowym hotelu o tej samej nazwie, urządzonym w jednym z trzech domów ocalałych z kataklizmu. Trzecią z ocalałych posesji także zaadaptowano na przypominający nieco meksykańską hacjendę luksusowy hotel Finca Las Salinas.
El Golfo
Na południowo-zachodnim wybrzeżu Lanzarote, tuż przy granicy Parku Narodowego Timanfaya jest niewielkie skupisko tradycyjnych białych domków. Wiele osób twierdzi, że niewielka wioska El Golfo to idealne miejsce na ostatni wieczór na wyspie -wyjeżdżającym zostanie w pamięci doskonałe jedzenie, górujące nad oceanem wulkany i zachód słońca, jakiego nie można zobaczyć z żadnego innego miejsca na wyspie.
Gdyby ktoś bardzo nie chciał rozstawać się z Lanzarote, a w szczególności z El Golfo, może się zatrzymać na noc w Hotelito del Golfo lub wynająć domek Caletón del Golfo.
W wiosce jest zaledwie kilka restauracji, jednak każda z nich jest godna polecenia. Na pyszny obiad z widokiem na plażę można wstąpić do Bogavante. Bardzo dobre posiłki podają także przy głównej ulicy, w La Lapa.
Charco de los Clicos
Mało kto się spodziewa zobaczyć jezioro na środku plaży, chyba że na południowo-zachodnim wybrzeżu Lanzarote, gdzie jaśnieje intensywnie zielone Charco de los Clicos. Obrazu dopełnia wyłaniająca się tuż przy brzegu potężna pomarańczowo-różowa skała.
W rzeczywistości Charco de los Clicos nie jest jeziorem, lecz laguną zasilaną morską wodą, a zatoka, w której leży, to podmyty przez morze wulkaniczny krater. W wodach zbiornika żyją algi, które nadają im tak intensywny jasnozielony kolor, że Charco de los Clicos bywa nazywane Charco Verde (Zielone Jezioro). Niestety, w ciągu ostatnich 20 lat ze względu na intensywne parowanie obszar zielonej laguny zmniejszył się o prawie połowę
Dojazd do Charco de los Clicos jest bardzo prosty – zatoka leży tuż przy drodze, chociaż nie jest z niej widoczna. Najlepiej zostawić samochód na oznakowanym parkingu na południe od zatoki, a następnie wygodnym i szerokim szlakiem zejść na plażę.
Na północnym krańcu zatoki, na szczycie klifu jest punkt widokowy, do którego prowadzi wyglądająca na stromą piaszczysta ścieżka. Warto ją pokonać (podejście zajmuje zaledwie kilka minut), ponieważ z góry można podziwiać zatokę i lagunę w całej okazałości, a do tego odległą o zaledwie kilkaset metrów wioskę El Golfo, której tradycyjne białe zabudowania piękne kontrastują z brązowymi stokami wulkanu oraz czarną skalistą plażą.
Los Heruideros
Hervidero znaczy po hiszpańsku „miejsce, w którym wrze woda”.
Na Lanzarote woda „wrze” na wybrzeżu kilka kilometrów za El Golfo, w miejscu zwanym Los Hervideros. Dojeżdżając do celu w wietrzny dzień, już z daleka widać wzbijające się ponad powierzchnię ziemi pióropusze wody. Nie jest to jednak sprawka gejzeru, lecz morskich fal, które z impetem wpadają do tuneli i grot, jakie przez lata woda wyżłobiła w zastygłej lawie. Los Hervideros można zobaczyć z bliska – wystarczy zostawić samochód na parkingu i wybrać się starannie przygotowanymi alejkami na spacer pośród morza i lawy – trzeba jedynie uważać, aby zaglądając do którejś z jaskiń, nie dać się zaskoczyć wodzie.
Salinas de Janubio
Z Los Hervideros droga wiedzie brzegiem morza, by nagle odbić w głąb lądu, omijając zatokę szczelnie wypełnioną białą szachownicą. To warzelnia soli – Salinas de Janubio, gdzie na kwadratowych poletkach odparowuje się morską wodę. W oddali rysują się pozostałości wiatraków -obecnie zastąpiono je pompami elektrycznymi.
Założone w 1895 r. Salinas de Janubio zajmują 4,5 km2, co czyni je najstarszą i największą warzelnią na całym archipelagu. W najlepszym okresie produkowano tu 10 tys. ton soli rocznie; obecnie produkcja spadła do ok. 2 tys. ton, jednak już to, że warzelnia nadal pracuje, jest ogromnym sukcesem.
Salinas de Janubio można się przyjrzeć z niewielkiego parkingu oraz z tarasu restauracji Mirador Las Salinas Casa Domingo lub też od strony morza -wystarczy jadąc od strony Los I Iervideros, skierować się w prawo na plażę – zjazd znajduje się w miejscu, gdzie droga LZ-703 odbija w głąb lądu.
Femes
Będąc na Lanzarote, koniecznie trzeba odwiedzić Femes – niepozorną białą wioskę, w której stoi kościół patrona wyspy, św. Martiala z Limoges (Iglesa de san Marcial de Limoges). Miasteczko to także niezłe miejsce na skosztowanie tradycyjnej kuchni kanaryjskiej -najlepsze lokale to Emiliano, Casa Juan oraz Balcón de Femes.
Punta de Pechiguera
Wysunięty najdalej na południe punkt Lanzarote to Punto de Pechiguera, z którego pięknie widać zarysy Fuerteventury. Na cyplu w 1866 r. wybudowano latarnię morską, która po 120 latach została zastąpiona nową, w pełni zautomatyzowaną konstrukcją, a pierwszy budynek został uznany za zabytkowy.
Playa Quemada
Miłym zaskoczeniem jest „spalona plaża”, czyli kamienista Playa Quemada, idealne miejsce na ucieczkę przed światem. W odróżnieniu od pozostałych nadmorskich miejscowości, nie ma tu właściwe ani jednego hotelu, apartamentu czy pensjonatu – można jedynie wynająć kwatery od mieszkańców wioski.
Nad brzegiem morza działa restauracja Playa Quemada, która serwuje naprawdę świeże ryby – przyjeżdżają tu głównie miejscowi.